[30.08.2008] Wysokie Loty - M25 [Warszawa]

a browar w tym miejscu po osiem zloty
ale impreza sama godna godna oraz miejscowka rowniez Smile

Dołączył: 17 Lip 2006 Posty: 88 Przeczytał: 0 tematów

zainteresowany;)

no ja myślę Under... Very Happy

biba już pojutrze, kto się wybiera?

to ja uciekam na pociąg
do zobaczenia Smile

...a wujek Teknito czeka na obszerna relacje, takze nie upijac sie za bardzo chlopaki Very Happy

Bawcie sie dobrze !!! Pozdrawiam.

ja właśnie wróciłem, ale trochę mam za duży mętlik w głowie po całym wyjeździe, więc wieczorem ew. jutro coś spłodzę.

na razie pamiętam tylko opętańczy krzyk Regisa do mikrofonu "I'm better than Jesus!!"

niewiele się pomylił Wink

Vervain pobudka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

a myślałem że nikomu nie zależy na relacji Smile

Podróż do Warszawy jak najbardziej ok, Majkelski + stado browarów + pusty przedział potrafi umilić nawet 5h jazdy do stolicy.
M25 jako miejscówka zrobiło na mnie spore wrażenie, świetne położenie no i te trzęsące się szyby. W środku również bardzo przyjemnie, przemyślany, fajnie wyglądający lokal. Ludzie trochę bieda, kumatych było nie za wiele, reszta wpisywała się idealnie w obraz dzisiejszego klabera, a i trochę rycerzy spod herbu trzech pasków i bmw się znalazło.

Muzycznie to nie było do końca to. "No Clicking Zone" ...ta akurat. Poza fajnym dub techno na początku i jakimiś pojebtechami na końcu dominowały klikania, n/c

Góra:
początek: klik ciap tyrrrk.

Sleeparchive - też w okolicach minimalnego klikania, ale mimo wszystko z klasą. Ten live wszedł by mi na pewno lepiej gdyby tego typu muzyka nie wyskakiwała mi na co dzień z lodówki oraz puszki z konserwą turystyczną.

Regis - spodziewałem się, że będę zwijał się zakrwawiony na podłodze skomląc o litość w przerwach między zbieraniem zębów z parkietu i nastawianiem złamanych kończyn, ale skończyło się na tym, że kilka razy dostałem w potylicę tracąc równowagę. Były momenty, w których wychodziłem z siebie, ale liczyłem na więcej szaleństwa. Niech nikt nie pomyśli, że było źle, set jest jak najbardziej gdzieś w top5, najlepszych rzeczy jakie słyszałem na imprezie na żywo, ale miałem trochę większe oczekiwania. Może były zawyżone. Nie wiem.

Powrót z imprezy to zupełnie inna historia, sitcom, dramat i musical w jednym. Impreza skończyła się o szóstej, a pociąg miał przyjechać dopiero o 8:23. Bezcenne było w tej sytuacji towarzystwo Majkelskiego, z którym to nawzajem podtrzymywaliśmy się przy życiu mocno abstrakcyjnymi dialogami. Po przyjeździe pociągu liczyliśmy, że w miarę bezboleśnie dotrzemy do Katowic. Akurat. Pociąg nasz ochrzczony, z niewiadomych mi powodów "Zamenhof", został wypełniony dosyć pokaźną liczbą kibiców Legii wybierających się na mecz. Nie wdając się w szczegóły powiem tylko, że znam już wszystkie przyśpiewki o tym jakże wspaniałym stołecznym klubie. Fajnie nie?

Wypad zaliczam zdecydowanie do udanych, ale jakiś drobny niedosyt pozostaje.

@ vervain - dawno nie czytalem tak dobrej i jednoczesnie zabawnej relacji z imprezy, jakbym tam był Smile

haha!
myślę, że vervain napisał już wszystko co napisane być powinno, poza tym nie ma tu innego postmistrza, acz jednocześnie podbudowało mnie trochę do własnej wypowiedzi. podróż tam rzeczywiście udana, poza tym zawsze lubiłem podróżować koleją w odpowiednim towarzystwie z odpowiednim zaopatrzeniem. muszę również przyznać z przykrością, że śląska ekipa dała dupy, ponieważ oprócz mnie i vervaina znalazło się tam tylko garstka osób (ja spotkałem tylko jedną osobę, ale chyba było ich 2-3 więcej. whateva). jak na tą imprezę ludzi w klubie było troszkę za mało (porównuję to do imprezy z pacou z początku tego roku, czy też ubiegłorocznej imprezy z rushem, czyli wszystkie na których byłem w tym miejscu). również muszę przyznać, że spodziewałem czegoś innego, ale niewątpliwie kiedy słyszałem set regisa całkowicie straciłem głowę, pomijając momenty, w których po prostu nie dałem rady i musiałem odpocząć (tutaj muszę również zaznaczyć, że coraz bardziej ubiegam się o zakazanie palenia w klubach, przynajmniej na parkiecie). oprócz regisa nikt nie przyciągnął mojej uwagi. nienawidzę plumkania i innego 'dzisiejszego minimalowego' skurwysyństwa. tak czy inaczej m25 jest najlepszym klubem z tych, które dotychczas odwiedziłem. pragnę tu wyrazić szacunek i podziękowanie organizatorom oraz właścicielowi klubu. dobrze było spotkać znajomych z daleka Smile

powrót już nieco bardziej męczący, ponad dwie godziny czekania na dworcu wschodnim przy ostro ograniczonych funduszach i sile, na szczęście (jak było napisane wyżej) mocno abstrakcyjne dialogi utrzymały nas przy życiu, nie ukrywam, że momentami aż zbyt mocno. droga powrotna będąc już w pociągu.. ile przedziałów jest w wagonie? nie wiem, nie chce mi się liczyć. tak czy inaczej. jeden przedział = majkelski + vervain, reszta przedziałów LEGIA WARSZAWA. było cudownie, łomot, trzask, wrzask i rozmaitości. btw, zamenhof to koleś pochodzący z białegostoku, który wymyślił ten cały język esperanto (był to pociąg relacji białystok - bielsko biała). na szczęście jakoś się doczarapkaliśmy do domów i z pewnością można stwierdzić, że wyjazd był bardzo udany.

super relacja werwajn Very Happy

oo i majkelski też super - żałujemy z Teknito, że nie mogliśmy Wam towarzyszyć! Sad

teraz wpadajcie do mnie na Go Hiyame i Bossa 27.09 to na pewno impreza przerośnie Wasze oczekiwania Very Happy